W poszukiwaniu studenckiego szczęścia

Kobieta siedzi na ławce w ogrodzie, mając skrzyżowane nogi. Ubrana jest w jasne spodnie, czarną koszulę i jasny sweter. W tle widoczne są rośliny ozdobne.
Okres studiów to przede wszystkim czas nowych wyzwań i dużych zmian, do których trzeba się dostosować. Bywa to trudne. Co może zrobić student, żeby lepiej sobie z tym poradzić? Jak powinien wzmacniać swój dobrostan, by nie dopuścić do kryzysu emocjonalnego i wypalenia akademickiego? Jaka jest tu rola wykładowców i samej uczelni? Na te i wiele innych pytań odpowiada dr hab. Dorota Włodarczyk, kierowniczka Studium Psychologii Zdrowia WUM, które w tym roku obchodzi jubileusz 60-lecia powstania.

Studiowanie potocznie kojarzy się z beztroską, wiele osób z perspektywy czasu ocenia, że był to najlepszy okres w ich życiu. Czy rzeczywiście tak jest?

Dr hab. Dorota Włodarczyk: W tym pytaniu połączone zostały dwie perspektywy czasowe. Pierwsza to bieżąca – jak patrzę na moje życie dzisiaj, co się dzieje i co przede mną stoi. A druga – retrospektywna, czyli po pewnym czasie wracam do tego co się dawniej działo. I rzeczywiście, wiele danych wskazuje na to, że kiedy ludzie wspominają dawne czasy, związane z dzieciństwem czy młodością, to ich ocena jest zazwyczaj pozytywna. Natomiast jeżeli mówimy o perspektywie bieżącej, wiemy, że okres studiów to przede wszystkim czas nowych wyzwań, dynamicznych zmian, intensywnego rozwoju intelektualnego i społecznego. Wchodzimy w relacje zarówno przyjacielskie, jak i romantyczne. W okresie studiów mamy też intensywny rozwój osobisty – to przecież czas krystalizowania się tożsamości młodego dorosłego, a jednocześnie jego zwiększonej niezależności i autonomii. Trzeba też dostosować się do wymagań akademickich, co bywa trudne. Poznawane treści mogą okazać się skomplikowane. Oprócz tego trzeba samemu się zorganizować, zarządzić. Nikt nie prowadzi za rękę. Są określone zasady, ramy organizacyjne, do których po prostu trzeba się dostosować. A to wymaga wysiłku adaptacyjnego. Mamy też otoczenie społeczne. Powiedzmy szczerze, na studiach jesteśmy najlepsi wśród najlepszych. Jest więc rywalizacja, presja na wynik. A przy tym obawa przed porażką. „Co się stanie, jeśli okażę się gorszy od innych”? Do tego mogą dochodzić jeszcze bardzo wysokie oczekiwania rodziców i samego studenta. Czasem bywa tak, że rodzic pragnie zrealizować swoje niezrealizowane marzenie za pomocą dziecka. Ponadto osoby, które osiągają wysokie wyniki, często też mają rys perfekcjonistyczny, co sprawia, że bardzo wysoko stawiają sobie poprzeczkę. W czasie studiów mamy jednak nowe wyzwania i często zdarza się tak, że „stare” sposoby radzenia sobie, które działały do tej pory – teraz się nie sprawdzają. Dodatkowo mamy nowe otoczenie, nowych znajomych, co oznacza, że dostęp do wsparcia (bliskich, dawnych przyjaciół) jest trudniejszy. W takiej sytuacji nasz dobrostan może być zagrożony. 

Wspomniała Pani o dobrostanie. Coraz częściej posługujemy się tym pojęciem z języka angielskiego - well-being. Co ono właściwie oznacza?

DW: Dobrostan to centralne pojęcie relatywnie nowego nurtu, jakim jest psychologia pozytywna. Wielu badaczy się tym zajmuje i każdy trochę inaczej to rozumie. Dlatego też mamy wiele definicji dobrostanu. Najprościej można powiedzieć, że dobrostan to zadowolenie i satysfakcja z życia jako całości i różnych jego sfer. Natomiast bardziej rozbudowana definicja mówi, że jest to optymalny stan zdrowia, obejmujący zdolność do pełnego i aktywnego funkcjonowania w wymiarze fizycznym, intelektualnym, emocjonalnym, duchowym, społecznym i środowiskowym. 

Czy student ma jakiś wpływ na swój dobrostan? 

DW: Bardzo wiele zależy od nas i naszej postawy. Powołam się tu Martina Seligmana, amerykańskiego psychologa, który wyróżnia 5 elementów dobrostanu, które możemy kształtować. Są to: pozytywne emocje (positive emotions), zaangażowanie (engagement), relacje z innymi ludźmi (relationships), poczucie celu i sensu (meaning) oraz osiągnięcia (achievements). Angielskie nazwy tych składników tworzą akronim PERMA, który ułatwia zapamiętanie. Tu jest właśnie pole do popisu dla samego studenta. Dbałość o te pięć elementów to jest właśnie troska o dobrostan. Z zastrzeżeniem, że to co student może zrobić, w dużej mierze zależy od kontekstu akademickiego oraz kontekstu osobistego, z którym trafia na studia. Z jednej i drugiej definicji wyłania się kolejna prawda, że to pojęcie wielowymiarowe i trudno je określić jedną liczbą, choć wydaje się to kuszące i na pozór proste.

Zatem co konkretnie można zrobić, żeby odczuwać pozytywne emocje i zaangażowanie?

DW: Seligman mówi: „Zauważaj każdy pozytywny aspekt twojego życia”. Czasami ludzie mają takie poczucie, że szczęście jest poza ich kontrolą, że to świat przynosi szczęście albo nieszczęście. A tak naprawdę to, czy mamy więcej emocji pozytywnych czy mniej, zależy w ogromnym stopniu od nas. Dlatego cieszmy się nawet z drobnych przyjemności. Koncentrujmy swoją uwagę na tym, co mamy, a nie tylko na tym, czego nie mamy i do czego dążymy. Doceniajmy i odczuwajmy wdzięczność. Celebrujmy chwile i wreszcie róbmy więcej tego, co sprawia nam przyjemność. 
Jeśli chodzi o zaangażowanie, to warto świadomie angażować się w takie czynności, które są dla nas ważne, które nas pochłaniają. Jeżeli student osiąga stany flow, czyli np. jest na zajęciach, które tak go wciągają, że ma poczucie zatracenia czasu – to oznacza, że jego zaangażowanie jest na bardzo wysokim poziomie. A wtedy i efekty pracy są lepsze, i łatwiej nam przychodzi nauka. 

Ważny element dobrostanu to relacje. Jakich relacji potrzebuje student? 

DW: Dbałość o wartościowe, głębokie relacje z ludźmi dziś nabiera szczególnego znaczenia. Mamy bowiem media społecznościowe. Wielu młodych ludzi uważa, że mogą one być bardzo dobrym zastępnikiem realnego życia. Tymczasem często są to relacje powierzchowne wręcz iluzoryczne. Z badań wiadomo, że kontakt sms-owy, czy nawet rozmowa telefoniczna mają zupełnie inny wpływ na nasz stan psychofizjologiczny niż realny kontakt. Zwłaszcza w sytuacjach stresowych. Gdy rozmawiamy z bliską osobą twarzą w twarz, gdy nas dotyka, obejmuje, wówczas wydziela się u nas mniej kortyzolu, a uwalnia się inny hormon oksytocyna (nazywany hormonem więzi), który stymuluje odczuwanie przyjemności z obcowania z drugim człowiekiem. Nie zapominajmy, że relacje, gdy nie są pielęgnowane – zanikają. Trzeba o nie dbać. Co więcej, jeśli nie „praktykujemy” kontaktów z ludźmi – tracimy tę umiejętność lub wcale jej nie nabywamy. Tu dobrym przykładem są młodzi ludzie, których w okresie licealnym dopadła pandemia. Zamknięci, nie mieli możliwości uczenia się budowania relacji. Dzisiaj widzimy, że te osoby w obszarze inteligencji emocjonalnej i komunikacji mają poważne deficyty. Słyszę, że dla wielu studentów przeprowadzenie zwykłej rozmowy telefonicznej jest stresem, muszą się do niej przygotować… Zatem relacje są bardzo ważne i co więcej, dla utrzymania dobrostanu warto, by były one zróżnicowane. Susan Pinker w książce „Efekt wioski” wykazuje, że najlepsze dla nas jest posiadanie takich relacji, jakie kiedyś panowały w społeczności wiejskiej. Były to kolejne kręgi, które tworzyły sieć wsparcia. Najbliższy był krąg relacji osobistych, kolejny – przyjaciele, następnie – znajomi. Oprócz tego potrzebne nam są grupy, do których przynależymy, które są stałe, np. znajomi, z którymi gramy w kosza, grupa, z którą jeździmy w góry itd. To osadzenie w sieci wsparcia jest bardzo ważne.

Co jeszcze student może zrobić, żeby umocnić swój dobrostan?

DW: Zostały jeszcze dwa elementy, spośród tych wymienionych przez Martina Seligmana: poczucie sensu i osiągnięcia. Może jeszcze nie na pierwszym roku, ale w kolejnych latach studiowania zdarza się, że studenci zaczynają żyć na autopilocie, bez refleksji, czy to co robią, jest dla nich w tej chwili najważniejsze. Z rozpędu angażują się w wiele absorbujących aktywności. Jeśli nie są to działania, które mają dla nich głęboki sens, to tylko tracą swoje zasoby. A wówczas już łatwo wejść na ścieżkę wypalenia akademickiego. Dlatego tak ważna jest autorefleksja, czy rzeczywiście to, w co się tak bardzo angażuję jest dla mnie ważne. Jeśli nie, nie warto się spalać. Natomiast jeżeli chodzi o osiągnięcia to czas studiów jest okresem walki o nie, dążenia do nich. Jednak jest tu jeden ważny aspekt – co robimy z tym sukcesem. Czy te osiągnięcia nas „karmią”, czy one budują naszą siłę i poczucie własnej skuteczności i wartości? Jest więc bardzo ważne, by sukces nie był tylko elementem zewnętrznym, jak puchar ustawiony na półce, a budował nas wewnętrznie. Wówczas będziemy bardziej odporni na niepowodzenia i porażki. Chodzi o to, aby narzędzia mentalne sprzyjające dobrostanowi były dobrze utrwalone, działały niemal bez wysiłku i automatycznie, niezależnie od okoliczności. 
Osoby, które trafiają na studia medyczne, to zazwyczaj prymusi, najlepsi w klasie, a tu może się okazać, że są średni albo nawet słabi. Dla wielu to jest szok, a nawet trauma. Pamiętam studenta, który będąc na trzecim roku mówił mi o egzaminie, którego nie zdał na pierwszym roku. Po dwóch latach relacjonował to w sposób, który wskazywał na występowanie u niego cech zespołu stresu pourazowego. Było to pierwsze w jego życiu niepowodzenie w nauce, które dramatycznie przeżył. Ważne jest więc realistyczne spojrzenie na swoją sytuację i czasami umiejętność odpuszczenia. Kiedy przetrwa się pierwszy rok, nabiera się refleksji, że to nie punkty i nie wyniki w nauce określają to, jakim się będzie profesjonalistą. Ważnych jest o wiele więcej elementów, w tym też kompetencje osobiste. W minionym roku w Studium Psychologii Zdrowia uruchomiliśmy pilotażową edycję „Treningu szczęścia”, którego celem jest zachęcenie studentów do praktykowania wybranych technik wspomagających dobrostan, są tam także niektóre z omówionych wyżej.

A jakie sygnały mogą świadczyć o tym, że dobrostan studenta został zachwiany, albo jest zagrożony?

DW: To rozpoznanie może dokonywać się na trzech etapach. Pierwszy można by nazwać „Było pozytywnie, z teraz zaczyna być mniej pozytywnie”.  Ubywa nam emocji pozytywnych, zadowolenia, satysfakcji, sukcesów. Czasem spada samoocena, choć jeszcze nie jest niska czy negatywna. Ale uwaga, nadmierny optymizm też może być sygnałem ostrzegawczym. Szczególnie na pierwszym roku widzimy osoby, które mają ogromny, nadmierny zapał, nic nie stanowi dla nich trudności. To ostrzeżenie, bo takie właśnie osoby są bardziej narażone na wypalenie akademickie. Wszystkie te sygnały pojawiające się na tym pierwszym, wczesnym etapie są dość subtelne i łatwo je przeoczyć. Natomiast na kolejnym poziomie, zatytułujmy go „Wymagania, które stawiają studia, zaczynają być większe niż moje możliwości”, występują już wyraźniejsze symptomy. Są to objawy stresu, a dokładniej dystresu, czyli tego stresu, który działa na nas niekorzystnie. Pojawiają się zmiany zachowania. Zaczynamy unikać pewnych sytuacji, wycofywać się z nich albo częściej kłócimy się z partnerem, możemy sięgać po używki, stosować różnego rodzaju ucieczki, takie jak objadanie się, czy bardzo długi sen. Pojawia się więcej emocji negatywnych. Coraz częściej czujemy złość, zazdrość, mamy poczucie krzywdy, budzimy się z nieokreślonym lękiem przed zajęciami. Choć takie objawy wydają się już czytelne, to wcale nie jest tak łatwo je zaobserwować. Człowiek ma bowiem wiele mechanizmów obronnych, takich jak kompensacja czy racjonalizacja np. szybko znajdujemy jakieś inne poletko, w który jesteśmy „jeszcze” dobrzy albo zaczynamy przypisywać „winę” za niepowodzenia „nieżyczliwym ludziom” albo „choremu systemowi”. To przesterowuje naszą psychikę, po to żebyśmy lepiej się czuli i jednocześnie przykrywa znaki ostrzegawcze. Kolejne sygnały płyną z naszego umysłu. Mamy coraz większe trudności z koncentracją uwagi i zapamiętywaniem, np. student siedzi nad książką, czyta kolejny raz ten sam akapit i nic z niego nie pamięta. Ponadto zmienia się nasz tok myślenia. Wracamy myślami do jakiegoś niepowodzenia i przeżuwamy je. Nie możemy się od tego uwolnić, co powoduje kolejne stany: zamartwianie się i trwanie w negatywnych emocjach. Mogą również pojawić się objawy związane z ciałem, takie jak: problemy z zasypianiem albo wybudzenia, nadmierna potliwość, płytki oddech, brak apetytu w ciągu dnia i objadanie wieczorem. Na tym etapie nasze zasoby zaczynają się kurczyć, a my coraz gorzej sobie radzimy. I tu dochodzimy do kolejnego poziomu, kiedy może pojawić się kryzys emocjonalny. 

Co to jest kryzys emocjonalny – jak go rozpoznać?

DW: To jest moment załamania. Problemy, które do tej pory udawało się pokonać, stają się już nierozwiązywalne dla danej osoby. Student traci przekonanie, że może cokolwiek w tej swojej trudnej sytuacji zmienić. Dosyć charakterystyczne jest tutaj myślenie tunelowe. Zawężenie myślenia. Nie widzi się już sytuacji w szerszej perspektywie. Koncentrujemy się na tym, co nierozwiązywalne i nie mamy dostępu do swoich zasobów. Kryzys emocjonalny może mieć dalsze negatywne konsekwencje. Może też mu towarzyszyć wypalenie akademickie, które czasem prowadzi do porzucenia studiów. Kryzys zwiększa też ryzyko psychopatologii, czyli rozwinięcia się różnych zaburzeń adaptacyjnych, depresyjnych, lękowych i innych, gdzie już potrzebna będzie pomoc specjalisty.

A w jaki sposób daje o sobie znać wypalenie akademickie? 

DW: W wypaleniu obserwujemy trzy zjawiska: uczucie wyczerpania, cynizm (negatywizm, lekceważenie studiów) i obniżenie efektywności akademickiej. Narasta zmęczenie, które trudno zniwelować snem i odpoczynkiem. Brakuje motywacji, żeby rano wstać i pójść na zajęcia, żeby wykonywać najprostsze ćwiczenia i zadania. Wypalenie powoduje też większą drażliwość, co może skutkować tym, że atakujemy inne osoby, a ich neutralne zachowania odbieramy negatywnie. W organizmie pojawia się napięcie, w efekcie mamy więc bóle głowy czy mięśni, częściej chorujemy. Brakuje nam kreatywności, którą można by wnieść do projektów i dyskusji na zajęciach. Tracimy zaufanie do własnych umiejętności akademickich. Nie dotrzymujemy ważnych terminów. Trudno się nam skoncentrować na wykładach i ćwiczeniach. Jesteśmy znudzeni studiowaniem. Nasilają się też złe nawyki, jak objadanie się, sięganie po substancje psychoaktywne, zbyt późne kładzenie się spać, obgryzanie paznokci… Może nam towarzyszyć uczucie niepokoju lub depresji. W przypadku wypalenia również potrzebna jest pomoc specjalisty.

Jakie działania uczelnie powinny podejmować systemowo, by tworzyć środowisko sprzyjające dobrostanowi psychicznemu?

DW: Podstawą jest wysoka jakość kształcenia, możliwość studiowania z pasją i zainteresowaniem. Studenci przychodzą na uczelnię, by zyskać wiedzę i umiejętności na wysokim poziomie. Trzeba im to zapewnić, tak żeby nie stracili serca do studiowania. Ważna jest oferta dydaktyczna: aktywizujące metody nauczania, dostęp do nowych technologii takich jak symulacje, wizualizacje czy interaktywne narzędzia multimedialne w miejsce klasycznych prezentacji, a także dostęp do światowej sławy naukowców, którzy przynoszą najwyższej jakości naukę. Wśród różnych modeli dydaktycznych najbardziej pożądany byłby model problemowy. Polega on na tym, że praca skupia się na rozwiązywaniu problemów, a przypadek kliniczny stanowi przyczynek do zgłębienia tematu. Tymczasem na wielu uczelniach obowiązuje model od teorii do praktyki. Studenci mają na początku bardzo dużo teorii, czasem nie wiedzą nawet, po co się tego wszystkiego uczą. Czy można to zmienić? To nie takie proste, bo wymagałoby zmiany programów nauczania, a one są regulowane ministerialnie. Problemem jest też anonimizacja i drop-out. Dlatego też coraz więcej uczelni uruchamia programy tutoringu, które pozwalają na bardziej zindywidualizowane działania dydaktyczne albo aktywności skierowane do węższych grup, np. tematyczne kursy wyrównawcze, które odpowiadają na zidentyfikowane potrzeby wybranych studentów.

Co jeszcze jest ważne oprócz dobrej oferty dydaktycznej? 

DW: Równie ważna jest organizacja i warunki, w jakich się studiuje. Mam tu na myśli przede wszystkim dobre ułożenie planów zajęć – tak by student np. miał szansę dojechać z jednego budynku uczelni do drugiego, a także spokojnie zjeść ciepły posiłek w ciągu dnia. Bardzo istotna jest też możliwość odrobienia zajęć w razie nieobecności.  Warto pamiętać o takich oczywistych kwestiach, jak temperatura w salach, czy też o tym, jak urządzone są sale np. na ile umożliwiają zastosowanie aktywizujących metod nauczania pracy w grupach z wykorzystaniem krzeseł, które można dowolnie przestawiać w czasie wykonywania zadań. Te z pozoru drugorzędne sprawy, mogą być bardzo obciążające dla studenta i sprzyjać wyczerpaniu. A wyczerpanie wyklucza zaangażowanie. 
Dla dobrostanu ważny jest jeszcze klimat studiowania. Dla studentów ogromne znaczenie ma to, jak są traktowani przez nauczycieli akademickich i innych pracowników uczelni. Otwartość, zainteresowanie sprawami studenta, umiejętność odkrywania i rozwijania potencjału są nie do przecenienia. Często słyszę o tym, że studenci spotkali albo chcieliby spotkać na swojej drodze mistrza, który wprowadzi ich w świat nauki. Ważne jest, aby zapobiegać anonimowości, bezosobowemu traktowaniu studentów i poczuciu wyobcowania. 
Uczelnia powinna również wspierać wzajemne relacje między studentami. Czasami życie studentów ogranicza się jedynie do ich grupy seminaryjnej, właściwie nie mają kontaktu ze studentami z innych wydziałów. Również kontakty między studentami polskimi i zagranicznymi są sporadyczne, tej wymiany praktycznie nie ma. Tymczasem np. w placówkach ochrony zdrowia (gdzie trafi większość absolwentów uczelni medycznych) fundamentem jest praca w zespołach interprofesjonalnych. Skąd medycy mają wiedzieć, jak je budować, jeśli na studiach takiej wymiany albo nie było wcale, albo było jej bardzo mało. Przydałyby się zatem zajęcia dydaktyczne i inne aktywności, na których studenci różnych wydziałów i kierunków mogliby zdobywać wspólne doświadczenia i poznawać się wzajemnie. I oczywiście miejsca, gdzie mogliby się integrować między zajęciami - miejsca spotkań, wspólnych aktywności, strefy relaksu. Im więcej takich miejsc, w których student będzie dobrze się czuł i spotykał życzliwych ludzi, tym większa szansa, że powie „to moja uczelnia” zamiast po prostu uczelnia.

Czy uczelnia powinna zapewniać specjalistyczne wsparcie psychologiczne? 

DW: Zgodnie z obowiązującymi rekomendacjami każda publiczna i niepubliczna uczelnia powinna zapewnić swoim studentom dostęp do pomocy psychologicznej. Na naszym uniwersytecie działa Uniwersytecka Poradnia Psychologiczna, w której działa część Zespołu Studium Psychologii Zdrowia. Jesteśmy w niej do dyspozycji studentów. Skupiamy się na działaniach krótkoterminowych, tzn. każdy zgłaszający się do nas student otrzymuje do trzech bezpłatnych konsultacji z psychologiem. W tym czasie rozpoznajemy problem i decydujemy, czy jesteśmy w stanie pomóc w ramach tych trzech spotkań, czy potrzebna będzie dłuższa praca. Czasem dla studenta wskazana jest terapia długoterminowa i/lub konsultacja psychiatryczna. Wówczas uzgadniamy inne możliwości, skupiamy się na znalezieniu miejsca, w którym można uzyskać pomoc i motywujemy do podjęcia terapii. 

A co może zrobić wykładowca, żeby wspierać dobrostan studenta?

DW: Dydaktycy mogą być czynnikiem destrukcyjnym, krytykującym, piętnującym słabości, nastawionym wyłącznie na wynik. Panują jeszcze szkodliwe mity o tym, że krytyka jest najlepszym motywatorem do nauki, że trzeba przejść szkołę życia na studiach, zwłaszcza medycznych, bo tylko to przygotowuje do prawdziwego życia. 

Tymczasem wykładowca może i powinien inspirować, zarażać swoją pasją, nagradzać wysiłek, doceniać za to, że student się stara, chociaż nie zawsze mu wychodzi. Pamiętajmy, że uczelnie to środowisko, w którym premiuje się ponadprzeciętność. Jeśli ktoś jest po prostu dobry, zwykle nie jest nawet zauważany. Łatwiej dostrzec studenta dopiero wtedy, gdy jest wysoko ponad średnią albo zdecydowanie poniżej. Warto dbać o to, aby studenci osiągając wyznaczone im cele nie ponosili nadmiernych kosztów psychofizycznych i, aby nie nadwyrężali swoich zasobów psychicznych. Niestety czasami spotykam się ze studentami, dla których krytyka, którą usłyszeli na uczelni, była bardzo bolesna. Zwłaszcza krytyka na forum. Tego nie należy robić. Dobrą praktyką jest to, aby uwagi przekazywać indywidualnie. Dobrze jest też krytyczną uwagę „schować do kanapki”, czyli ten element, nad którym student ma popracować, wkomponować w jego mocne strony. Pokazać, że student ma potencjał, możliwości. Poza tym zachęcałabym, żeby po prostu ludzi chwalić i dzielić się pozytywnymi informacjami zwrotnymi. Staram się stosować zasadę: „Jeśli masz coś pozytywnego do powiedzenia człowiekowi, to mu to powiedz”. To może bardzo dobrze się sprawdzić wobec studentów. Przypominam sobie pewną dziewczynę, która poważnie rozważała rezygnację ze studiów. Któregoś dnia po zajęciach, podeszła do wykładowcy, żeby zapytać go o jakieś kwestie związane z tematem ćwiczeń. Tymczasem on przy okazji, dał jej pozytywną informację zwrotną, podziękował za zainteresowanie i udział w zajęciach, podkreślił, że ma ciekawe spostrzeżenia, a jej głos w dyskusji jest bardzo wartościowy. Ta rozmowa zdecydowała, że dziewczyna została na studiach. Kilka słów, a miały przełomowy charakter.  
 

Rozmawiała Iwona Kołakowska
Zdjęcie Tomasz Świętoniowski
Biuro Komunikacji i Promocji