Szczepienia przeciw COVID-19 dla dzieci w wieku 5-11 lat

dr hab. n. med. Ernest Kuchar
Pozytywna rekomendacja została już wydana i wkrótce ruszą szczepienia. To szansa, żeby uchronić dzieci przed chorobą, która wcale nie jest dla nich taka łagodna, jak się wydawało. Wystarczy ją porównać z innymi schorzeniami, przeciwko którym się szczepimy, czyli z grypą, ospą wietrzną, krztuścem czy rotawirusami. Zagrożenie związane z COVID-19 wcale nie jest mniejsze. Rozmowa z dr. hab. n. med. Ernestem Kucharem z Kliniki Pediatrii z Oddziałem Obserwacyjnym Dziecięcego Szpitala Klinicznego UCK WUM

25 listopada Europejska Agencja Leków wydała  pozytywną rekomendację w sprawie szczepień przeciwko COVID-19 szczepionką Pfizer/BioNTech dla dzieci w wieku 5-11 lat. Jaką dawką będą szczepione dzieci i ile razy?
dr hab. Ernest Kuchar: Ustalono dawkę 10 mikrogramów. Szczepionka będzie podawana schemacie 0-21 dni. Jest to taki sam schemat, jak w wypadku dorosłych, tylko dawka trzykrotnie mniejsza. Udowodniono, że to wystarczy do wytworzenia immunogenności u dzieci. Stężenie przeciwciał w grupie wiekowej 5-11 lat po dawce 10 mikrogramów jest takie samo jak u osób w wieku 16-25 lat po dawce 30 mikrogramów.

Czy potem dzieciom podawana będzie także trzecia dawka przypominająca?
E.K.: Nie było to przedmiotem badań, ale należy się spodziewać, że tak.

Co zatem było przedmiotem badań szczepionki w grupie dzieci 5-11 lat?
E.K.: Miało ono charakter immuno-bridgingu. Oznacza to badanie pomostowe, które ocenia immunogenność. Naszym celem było zatem dobranie dawki szczepionki dla wieku dziecięcego i sprawdzenie, że stężenie przeciwciał po jej podaniu jest wystarczające. Ocenialiśmy 2000 dzieci. 1305 z nich otrzymało szczepionkę, reszta placebo. Przy okazji, dowiedzieliśmy się, że skuteczność preparatu w tej grupie wiekowej wynosi 91 proc. Zachorowań na COVID-19 było bardzo mało. 16 w grupie niezaszczepionej i tylko 2 w grupie zaszczepionej. Podkreślam jednak, że nie sprawdzaliśmy skuteczności jako takiej. Nie było to potrzebne. O tym, że szczepienia są skuteczne, wiemy od dawna i świadczy o tym chociażby fakt, że szczepionkę przyjęło już ponad miliard dorosłych osób na świecie.

Czy w badaniach, o których Pan mówi, obserwowano jakieś działania niepożądane?
E.K.: W przypadku szczepień działania niepożądane dzielimy na dwie grupy. Pierwsza to objawy wynikające z tolerancji szczepionki i mechanizmów jej działania. Warto przypomnieć, że szczepionka wykorzystuje naturalne mechanizmy odpornościowe. Zatem organizm reaguje na nią tak, jak gdyby by chory. Stąd złe samopoczucie i gorączka. Często pojawia się też ból w miejscu wkłucia. Takie objawy są normalne, nie dają trwałych następstw, więc nie musimy się ich bać. Częstość ich występowania u dzieci jest podobna jak w przypadku dorosłych. Nasze badanie wykazało, że przy dawce 10 mikrogramów w najmłodszej grupie wiekowej profil bezpieczeństwa jest porównywalny z profilem bezpieczeństwa u dorosłych czy młodzieży przy dawce 30 mikrogramów. Mamy jeszcze drugą grupę działań niepożądanych. Chodzi o działania rzadkie i poważne, jak np. zapalenie mięśnia sercowego. Takich w naszym badaniu nie zaobserwowaliśmy. To oczywiste, jeśli weźmiemy pod uwagę, że występują one z częstością 1 na 200 tys. zaszczepionych osób. Liczebność naszego badania była zbyt mała, żeby wykryć tak rzadkie sytuacje.

Jakie jeszcze formalności muszą zostać spełnione, żeby mogły rozpocząć się szczepienia w Polsce i kiedy to się stanie?
E.K.: Teraz Komisja Europejska musi jeszcze dopuścić szczepionkę do stosowania. Myślę jednak, że nie potrwa to długo. Rozpoczęcie szczepień u dzieci jest kwestią kilku-kilkunastu dni. Pozostaje jeszcze sprawa organizacji. Minister Zdrowia ogłosił, że zamówiono już szczepionkę. Są to opakowania wielodawkowe, zatem odmierzenie 10 mikrogramów nie stanowi problemu. Podsumowując, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby szczepienia dzieci uruchomić już w grudniu.

Na początku pandemii mówiło się, że dzieci cierpią na COVID-19 zdecydowanie rzadziej niż dorośli, a jeśli już chorują to zazwyczaj łagodnie.
E.K.: Wirus jest nowy, zatem na zakażenie podatny jest każdy z nas. Dlaczego dzieci miałyby być tu wyjątkiem? Oczywiście one na początku chorowały rzadziej niż dorośli, ale wynikało to w dużej mierze z naszego zachowania. W pierwszej fazie pandemii zamknięto szkoły, dzieci były więc chronione, właściwie nie wychodziły z domu. To dorośli robili zakupy i jeśli nie mogli pracować zdalnie - chodzili do pracy. Logiczne zatem, że więcej było zachorowań wśród dorosłych. Teraz dorośli już przechorowali COVID-19 albo/i są zaszczepieni. Zachorowania „przeszły” na dzieci.

Jak wygląda sytuacja w Dziecięcym Szpitalu Klinicznym WCK WUM, czy pacjentów z COVID-19 przybywa?
E.K.: W naszym szpitalu tak wielu pacjentów z COVID-19 jeszcze nie było. Biorąc pod uwagę liczbę chorujących dzieci, już można stwierdzić, że czwarta fala jest najgorsza. Wiele dzieci choruje średniołagodnie. Są jednak i takie, które przechodzą COVID-19 ciężko. Te ciężkie zachorowania dzieci stanowią zaledwie ułamek procenta. Jeśli jednak zakażonych dzieci jest mnóstwo i tę wielką liczbę pomnożymy przez ułamek procenta, to otrzymamy spore liczby bezwzględne.

W jakim wieku dzieci chorują najciężej?
E.K.: Do szpitala najczęściej trafiają albo niemowlęta, albo nastolatki, zwłaszcza z czynnikami ryzyka takimi jak np. otyłość. Od dawna wiadomo, że nadmiar kilogramów osłabia odporność. Tkanka tłuszczowa jest hormonalnie czynna i działa prozapalnie. Natomiast duży brzuch dodatkowo uciska na płuca, dlatego  osoby otyłe, podobnie jak kobiety ciężarne bardzo ciężko przechodzą COVID-19.

Dlaczego tak ważne jest zaszczepienie przeciw COVID-19 dzieci w wieku 5-11 lat?
E.K.: Dlatego że dla tej grupy wiekowej to wcale nie jest łagodna choroba. Wystarczy porównać ją z ospą wietrzną, krztuścem, rotawirusami, grypą czy tężcem, czyli schorzeniami przeciwko którym szczepimy. Okazuje się, że zagrożenie związane z COVID-19 obecnie jest większe. Co więcej, z naszych obserwacji wynika, że 1 na 500-1000 dzieci, nawet jeśli choruje łagodnie, rozwija PIMS, czyli wieloukładowy zespół zapalny powiązany z COVID-19. Zespół ten przebiega u dzieci ciężko i grozi powikłaniami sercowymi, a często kończy się pobytem na oddziale intensywnej terapii.

Szczepienia dzieci, nie tylko przeciwko COVID-19, budzą w naszym kraju wiele kontrowersji. Dlaczego?
E.K.: Powiedziałbym raczej, że Polacy się w tej sprawie podzielili, a ma to związek z pojawianiem się wielu szkodliwych, nieprawdziwych informacji w internecie. Dziś w mediach społecznościowych każdy może opublikować, co chce. To wielkie pole dla fanatyków rozmaitych poglądów, które można szerzyć w sposób skuteczny i tani. Jeśli tylko przekaz jest atrakcyjny w formie lub treść ma silne zabarwienie emocjonalne, mnóstwo osób to przeczyta. Niestety, nie wszyscy potrafią oddzielać ziarna od plew. Wiele osób traktuje internet jako źródło wiedzy. W efekcie na podstawie nieprawdziwych informacji wyrabia sobie poglądy i podejmuje błędne decyzje. Warto tu podkreślić, że jako rodzice jesteśmy bardzo ostrożni w sprawie bezpieczeństwa naszych dzieci. Jeżeli słyszymy argumenty za szczepieniem i przeciwko niemu, nawet jeśli te drugie są fałszywe, to nie znając się na medycynie, intuicyjnie wstrzymujemy się z decyzją o szczepieniu.

Z drugiej strony w powszechnej świadomości istnieje przekonanie, że szczepionki są przede wszystkim dla dzieci…
E.K.: A z tym poglądem akurat bym polemizował. To jest przekonanie rodem z lat 50., kiedy w strukturze wiekowej Polaków przybywało dzieci, a niewielu było seniorów. Wtedy rzeczywiście szczepienia były dla dzieci. Jednak od tego czasu dużo się zmieniło. Dziś mamy zupełnie nowe szczepionki i społeczeństwo, które się starzeje. Szczepienia przeciwko grypie, COVID-19 czy  pneumokokom są dla całej populacji. Szczególnie dla tych, którzy ich najbardziej potrzebują, czyli dla dzieci, ale również dla seniorów i osób przewlekle chorych.

Czy Pana zdaniem wyszczepialność przeciwko COVID-19 w grupie 5-11-latków będzie wysoka?
E.K.: Myślę, że nie będzie wcale większa niż w grupie nastolatków. Prawdopodobnie znów Polacy się podzielą. Ci, którzy się zaszczepili i zaszczepili starsze dzieci, może zaszczepią również młodsze.

Jak przekonać niezdecydowanych rodziców, by zaszczepili dzieci, gdy tylko pojawi się taka możliwość?
E.K.: Rodziców na pewno nie przekonają reklamy telewizyjne, na których nieznane osoby mówią: „Zaszczep się”. Największą rolę mogą tutaj odegrać lekarze pierwszego kontaktu. Jeśli pediatra, do którego rodzice mają zaufanie, zarekomenduje szczepienie, to jest duża szansa, że dziecko zostanie zaszczepione. Gdy rozmawiam z rodzicami moich pacjentów, zawsze podkreślam, że sam jestem zaszczepiony, jak również moje dzieci, moja matka i żona. Postępuję zgodnie z tym, co rekomenduję, zgodnie z tym, na czym dobrze się znam. I robię to z pełnym przekonaniem.

 

Rozmawiała Iwona Kołakowska, WUM