Czy medycyna jest kobietą?

Młoda dziewczyna w fartuchu lekarskim
4,92 to najwyższa średnia na Wydziale Lekarskim WUM od 10 lat. Z takim wynikiem skończyła studia Wiktoria Grycuk. W tym roku wśród osób z najwyższą średnią było 26 kobiet i 10 mężczyzn. W pierwszej dziesiątce same panie.

Najlepsza średnia od 10 lat na WL WUM – czy już jako świeżo upieczona lekarka czujesz się prymuską? 

Nie czuję się prymuską i nigdy tak się nie czułam. Uczyłam się dla siebie, by czuć się swobodnie w kontakcie z pacjentami i lekarzami, jednak raczej nie wyróżniałam się wiedzą podczas zajęć. Wręcz przeciwnie, wielokrotnie byłam pod wrażeniem przygotowania do zajęć moich koleżanek i kolegów, którzy potrafili uczyć się systematycznie przy tak krótko trwających i zmieniających się blokach zajęć. Nie sądzę również, by inni mnie tak postrzegali, ponieważ wiele moich znajomych było zaskoczonych, gdy wyróżniono mnie podczas dyplomatorium. 

Wśród osób z najwyższą średnią na kierunku lekarskim pierwsza dziesiątka to same dziewczyny – czy to zbieg okoliczności?   

Studentki, które miałam okazję poznać na studiach, były bardziej zaangażowane w naukę, miały być może lepsze umiejętności planowania i organizacji czasu. Przy takim programie studiów jak nasz, myślenie strategiczne i umiejętność łączenia wielu zadań jednocześnie wydają się być kluczowe. Są to jednak tylko moje spostrzeżenia i nie mogę na tej podstawie wyciągać wniosków. Równie dobrze o takim rozkładzie wyników mogła zdecydować przewaga kobiet w moim roczniku, czy zbieg okoliczności.

Jak uzyskuje się taki wynik - zwłaszcza przy tak wysokich wymaganiach, jak na kierunku lekarskim?

Być może w niektórych sytuacjach pomogło mi szczęście, jednak przede wszystkim była to moja systematyczna praca przez sześć lat. Kiedy zaczynałam studia, nie myślałam o średniej, chciałam jedynie się sprawdzić, przekonać, jak dużo jestem w stanie się nauczyć. Gdy okazało się, że to, czego się uczę, mnie ciekawi i osiągam dobre wyniki, po prostu starałam się utrzymać ten poziom. Większość osób twierdzi, że w kontekście pracy zawodowej dobre oceny na studiach o niczym nie przesądzają, z czym się w dużej mierze zgadzam. Jednak z drugiej strony te oceny wielokrotnie mi pomogły przy ubieganiu się o stypendia i dofinansowania do wyjazdów czy projektów naukowych, co przekładało się na większą motywację do nauki.

Jak się studiuje na WUM – co jest najcenniejsze, a co najtrudniejsze?

Najcenniejsza jest różnorodność wyborów, jakie oferuje uczelnia. Działa tu wiele organizacji czy kół naukowych tworzonych przez studentów dla studentów. W ramach kół można rozpocząć działalność naukową, ale też uczyć się praktyki, np. na dyżurach czy warsztatach.  Są też organizacje, w których można angażować się społecznie. Ja szczególnie ceniłam sobie również wsparcie ze strony lekarzy i naukowców. Chodzi nie tylko o nauczycieli akademickich, ale także lekarzy w szpitalach klinicznych, którzy często poświęcają swój wolny czas, aby dzielić się z nami wiedzą czy doświadczeniem naukowym.  
Najtrudniejsze natomiast było utrzymanie motywacji do nauki przez sześć długich, trudnych lat. W tym czasie wielokrotnie trzeba było uczyć się przedmiotów, które nie zawsze interesują i które nie będą przydatne w kontekście przyszłej ścieżki zawodowej.

Jaka jest cena tak dobrego wyniku?  

Ceną był mój wolny czas, którego często brakowało. Wiele razy doświadczałam frustracji, gdy przytłoczona egzaminami i zaliczeniami musiałam odmówić sobie wyjazdu ze znajomymi czy innej formy relaksu. Dodatkowo, poza nauką czas wypełniały mi inne obowiązki związane ze studiami i działalnością w kołach naukowych. Ale wiedziałam, jaki jest tego cel i tego celu się trzymałam. 
Teraz, ponad cztery miesiące po skończeniu studiów, przyznam, że negatywne aspekty, jak zmęczenie, stres, niedobór snu, ciągłe napięcie wyparłam z pamięci. Pozostały zadowolenie, duma z tego, jak wiele planów udało mi się zrealizować. 

Dlaczego właśnie medycyna?

W moim przypadku, zadecydowały głównie względy pragmatyczne. Szukałam zawodu, który zagwarantuje mi pewne zatrudnienie i możliwość pracy w różnych miejscach na świecie. Jednocześnie chciałam, by moja praca była wyzwaniem intelektualnym, wiązała się z ciągłym rozwojem i umożliwiała poznawanie fascynujących ludzi, a medycyna wydawała się spełniać wszystkie te kryteria. W pewnym sensie wyboru kierunku studiów i przyszłego zawodu dokonałam też drogą eliminacji. Zupełnie nie widziałam się w pracy biurowej czy takiej, w której ograniczony jest kontakt z ludźmi. 

A o jakiej specjalizacji myślisz?

Nie podjęłam jeszcze ostatecznej decyzji. Mam nadzieję, że staż w dużej mierze pomoże mi dokonać wyboru. Interesują mnie ginekologia i onkologia. Rozważam łączenie tych dwóch dziedzin, ukierunkowując się na ginekologię onkologiczną. Onkologia jest prawdopodobnie najszybciej rozwijającą się dziedziną w zakresie diagnostyki, leczenia, jak również badań podstawowych, które zmieniają i rozszerzają naszą wiedzę na temat chorób nowotworowych. To gwarantuje, wręcz wymusza ciągły rozwój nas jako lekarzy i naukowców. 

Jak widzisz w przyszłości łączenie pracy zawodowej z macierzyństwem? 

Wydaje mi się to niezwykle trudne. W medycynie okres największego rozwoju zawodowego i naukowego przypada na wiek, w którym większość kobiet decyduje się na dziecko. Macierzyństwo wyłącza z pracy zawodowej na miesiące, czasem nawet na lata. W przypadku wielu specjalizacji tę przerwę można próbować rekompensować, aktualizując swoją wiedzę i śledząc doniesienia naukowe. Jednak np. w przypadku specjalizacji zabiegowych, kobiety, które poświęciły się macierzyństwu „tracą” kolejne lata, w których mogłyby zdobywać nowe umiejętności lub doskonalić technikę zabiegów.
Z drugiej strony, wiele kobiet ze względu na środowisko pracy i wysokie wymagania odkłada decyzję o macierzyństwie, co generuje presję i stres w późniejszym okresie.

Nadal można spotkać się z opinią, że specjalizacje zabiegowe nie są dla kobiet, co o tym myślisz?

Sądzę, że wywodzi się to ze stereotypowego postrzegania roli kobiety w społeczeństwie. Uważam, że kobiety mają świadomość tego, z czym wiąże się wybór określonej specjalizacji i powinny podejmować decyzję zgodnie ze swoją intuicją i zainteresowaniami. 

Co jest najważniejsze w zawodzie lekarza, co najtrudniejsze? 

Najważniejsze: moim zdaniem, lekarz powinien przede wszystkim cechować się wysokim stopniem kompetencji społecznych oraz komunikacyjnych. Nawet specjalista z ogromną wiedzą teoretyczną, umiejętnościami praktycznymi czy ceniony naukowiec nie będzie dla pacjenta dobrym lekarzem, jeśli nie będzie umiał okazać mu empatii, wesprzeć, czy zmotywować do leczenia.
Najtrudniejsze: z punktu widzenia medycznego to niekończąca się nauka i konieczność doszkalania. Jednak osobiście uważam, że najtrudniejsze jest zachowanie dużej wrażliwości i cierpliwości do trudnych pacjentów, a także umiejętność zdystansowania się od pracy i zadbania o siebie.  

Jeśli coś mogłabyś zmienić we współczesnej medycynie – co by to było?

Takich aspektów jest bardzo wiele, jednak w kontekście naszej rozmowy chciałabym, aby każda kobieta, studentka, lekarka, medyczka wybierała swoją przyszłą ścieżkę zawodową, kierując się przy tym wyłącznie własnymi zainteresowaniami i predyspozycjami. Wszystkie chciałybyśmy mieć równe szanse w budowaniu swojej kariery i być oceniane wyłącznie w kontekście posiadanych kompetencji i doświadczenia. 

Jakie masz plany na przyszłość?

Przez najbliższych kilka lat większość mojego czasu pochłonie rezydentura. Program specjalizacyjny chciałabym realizować w dużym szpitalu, być może klinicznym, gdzie mogłabym również prowadzić zajęcia ze studentami. Równolegle, zamierzam kontynuować pracę naukową. Chciałabym łączyć naukę z pracą kliniczną i w ten sposób lepiej rozumieć problemy dotyczące moich przyszłych pacjentów.
 

Rozmawiała Iwona Kołakowska
Biuro Komunikacji i Promocji Uczelni